blog rowerowy

informacje

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sastre19.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2009

Dystans całkowity:274.86 km (w terenie 9.00 km; 3.27%)
Czas w ruchu:14:59
Średnia prędkość:18.34 km/h
Maksymalna prędkość:42.50 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:68.72 km i 3h 44m
Więcej statystyk

Tczew-Pruszcz Gdański

Niedziela, 20 września 2009 Kategoria 0-50, sam
Km: 48.07 Km teren: 0.00 Czas: 02:23 km/h: 20.17
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Przez robote nie miałem czasu żeby wpisać wcześniej. I szczerze mówiąc już niewiele pamietam z wyjazdu. Wiem, że było parę dni po moim rekordzie i postanowiłem zrobić coś lżejszego i jednocześnie pojechać gdzieś gdzie jeszcze nie byłem. Na trasie nie ciekawego się nie działo. Jako, że niedługo zaczynają się studia i od poniedziałku mam pracę pewnie była to jedna z ostatnich wycieczek w tym roku, ale mam nadzieję, ze nie ostatnia :)

Wreszcie "setka"

Czwartek, 17 września 2009 Kategoria >100, sam
Km: 102.58 Km teren: 0.00 Czas: 05:46 km/h: 17.79
Pr. maks.: 42.50 Temperatura: 16.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Długo się przymierzałem do tego rekordu i wkońcu pękł. Dramatyzmu tutaj nie będzie. Na nieśmiertelne pytanie Sebastiana Szczęsnego- "Czy dojadą?" od razu odpowiem- tak dojechałem. Z domu wyjechałem o 6:55 i od razu zacząłem żałować, że nie mam rękawiczek bo licznik pokazywał tylko kilka stopni Celsjusza. Co do samej trasy to wybór mógł być tylko jeden- jedziemy "jedynką" :D Dobry asfalt i jak mi się wydawało płaska trasa. Czas to później zweryfikował. Jako, że wycieczka wyjątkowa, postanowiłem chociaż w niewielkim stopniu ją udokumentować. I tak oto zdjęcie złomu, na którym dokonałem wielkeigo jak dla mnie czynu podczas pierwszego postoju w Rudnie.

Tempo nie było zawrotne bo nauczony poprzednimi wypadami wiedziałem, że zbyt szybko nie mogę jechać. W Gniewie zaczyna się fragment trasy przez który jeszcze nie jechałem. I okazuje się, że nie jest aż tak płasko jak w pierwszej części trasy. Cały czas zjazdy i podjazdy. Wiedziałem, ze w drodze powrotnej będzie ciężko. Ale o tym w dalszej części. Na kolejnych postojach odnotowałem międzyczasy na 5:30, 5:17, ale oczywiście taki czas na mecie byłby marzeniem. Wreszcie dojechałem do punktu docelowego, oddalonego od mojego domu o jakieś 51km czyli do Bochlina. Tym samym prezes spędził kilka minut w województwie Kujawsko-Pomorskim.

Czas to 2 godziny i 43 minuty czylli międzyczas na 5:26. No to teraz czas na powrót :P Zatrzymałem się na kilkanaście minut w pobliskim zajeździe. Potem wyruszyłem w drogę powrotną i tutaj zaczynają się schody. Nie dość, że wiatr ciągle wiał w twarz(chociaż nie zawsze był mocny) to wydawało mi się, że ciągle jadę pod górę. Myślałem tylko "Aby do Gniewu, potem będzie z górki". Dotarłem do Gniewu i przypomniałem sobie o bardzo szybkich zjazdach, które wcześniej pokonałem. Teraz pod te zjazdy trzeba było wjechać. Dwa masakryczne podjazdy w Gniewie pod rząd, na których momentami jechałem 12km/h. Mimo to przy postoju za Gniewem zauważyłem, ze jadę na wynik 5:14. Potem było już tylko gorzej. Już w Gniewiem zacząłem "czuć" kolana, ale ostatnie 25 kilometrów do domu było katorgą. Wlokłem się 16-17km/h po płaskim, a z górki niewiele ponad 25. W Subkowach zatrzymałem się n moment w cukierni i wydawało mi się, że siły wracają, ale 500 metrów dalej wszystko wróciło do normy. Jeszcze wcześniej bo w Rudnie zatrzymałem się i położyłem na trawie. Wszyscy kierowcy się na mnie gapili, ale żaden się nawet na chwilę nie zatrzymał. Wreszcie pokonałem rondo w Czarlinie i do domu miałem jeszcze 6 kilometrów. Nigdy wcześniej nie cieszyłem się tak na ten widok:

Jeszcze zebrałem resztę sił i pognałem już swoim zwykłym tempem do mety. Jakoś dojechałem do domu, brudny, zmęczony, obolały, ale przede wszystkim dumny z siebie. Przez ostatnie kilometry czas okazał się słabszy niż zakładałem, ale nie o to chodziło. 100 kilometrów nie było moim celem na ten sezon, ale udało mi się go osiągnąć po 4 miesiacach jazdy. To daje jeszcze większego kopa do jeżdżenia i kupna normalnego sprzętu.

PS: Suma przewyższeń łącznie wyszła ponad 300 metrów czyli dwa razy więcej niż moja wcześniejsza, najtrudniejsza trasa. Po drodze było parę ładnych widoczków, ale nie jestem Krzysztofem Wyrzykowskim zeby wszystko opisywać :D

Tczew-Nowy Staw

Środa, 9 września 2009 Kategoria 0-50, sam
Km: 47.21 Km teren: 1.00 Czas: 02:37 km/h: 18.04
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Najkrótsza wycieczka od przeszło miesiąca, ale nie jeździłem ponad tydzień, więc o biciu rekordów nie było mowy. Dzisiaj chciałem jechać spokojnie, ale równo tak żeby pod koniec nie mieć kryzysu tak jak w ostatnich wyjazdach. Dlatego średnia słaba co dodatkowo było spowodowane niezliczoną ilością dziur na szosie przez które większej prędkości nie dało się uzyskać. Trzeba też pomyśleć o nasmarowaniu łańcucha bo w drugiej części trasy trzeszczał niemiłosiernie. Od sierpnia planuję pokonać setkę, ale droga, którą miałem tego dokonać jest obecnie remontowana i dopiero po 15 wrześnie będzie można tam swobodnie przejechać.

Przetarcie przed planowaną setką

Wtorek, 1 września 2009 Kategoria 50-100, sam
Km: 77.00 Km teren: 8.00 Czas: 04:13 km/h: 18.26
Pr. maks.: 32.10 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Przed planowanym od jakiegoś czasu atakiem na "setkę" chciałem sprawdzić się jadąc z Tczewa do Sztumu. I szczerze mówiąc teraz nie jestem przekonany czy mam próbować. Oczywiście zamiast ustalić równe, słabsze tempo na całej trasie prezes grzeje do przodu jak opętany, a w połowie trasy bolą go kolana. Co do samej trasy to od początku, do mostu knybawskiego zrobiłem sobie małe MTB przez Knybawę i Bałdowo. Potem zjazd w stronę Mątowy Wielkiej i zaczyna się to co lubię najbardziej czyli poznawanie nowych tras. Na pierwszych kilomtrach świeżo wyremonotowana droga i jechało się bez żadnych kłopotów. Po pewnym czasie zaczyna się szuter i tak do samego lasu Mątowskiego. Następnie wjazd do Piekła i zaczyna się to czego bałem się najbardziej czyli podjazd w Białej Górze. Z tego co pokazała mi mapa 3km bez przerwy pod górę i przez prawie kilometr 3% nachylenia, a jak już wspominałem w innych wpisach góral ze mnie taki jak ze Szmyda czasowiec albo i gorzej :) Ale nic podjazd przejechany i dalej przez las aż do Sztumu. Wtedy wyzerował mi się licznik i straciłem wszystkie dane przez co czas i długość podaje nieco orientacyjnie, ale myślę, że mniej więcej się zgadza. W drodze powrotnej cały czas dokuczał mi ból kolan, który w okolicach mostu stał się tak nieznośny, że jechałem 15km/h. Jakoś się doczłapałem do domu, ale wątpie żeby było mnie stać w tym miesiącu na atak na pierwsze 100km. Średnia na trasie była beznadziejna. Głównie przez złe rozłożenie sił bo myślę, że nawet w takiej formie pojechał bym to szybciej.

kategorie bloga

Moje rowery

Kellys Axis 12624 km

szukaj

archiwum