W tym roku zamiast na KaszebeRundę postanowiłem pojawić się po raz drugi w życiu na Rajdzie Gwiaździsty. Odczucia jak najbardziej pozytywne mimo, że w Rybakach złapałem pierwszą gumę na nowych oponach. W Walichnowach na szczeście nie grali discopolo jak dwa lata temu, więc było całkiem przyjemnie. Do tego dobra, gęsta grochówka, w której chochla stała pionowo i zapas słodyczy na powrót ;) Długo tam jednak nie posiedziałem bo i w sumie po co. Wróciłem razem z Tomkiem przez Gronowo Polskie do Gniewa i dalej jedynką pod delikatny wiatr. Dzień zaliczam na plus, wreszcie gdzieś pojechałem rowerem opróćz roboty.
Po raz trzeci wziąłem udział w przejeździe i pewnie nie ostatni. Postanowiłem dojechać do Gdańska przez Suchy Dąb, Mokry Dwór i dalej ulicą Przybrzeżną wzdłuż Motławy. Trasa nie na mój rower. Parę kilometrów po betonowych płytach i kocich łbach skutecznie obniżyła średnią. Sam przejazd był chyba najwolniejszy w jakim brałem udział, ale ustawiłem się na samym końcu tuż przed radiowozem i karetką, które nas eskortowały, więc uniknąłem tłoku i nawet przyjemnie się jechało. Powrót starą jedynką w dobrym tempie. No to teraz czas na serwis i pora na jakiś ambitniejszy plan.
Przed startem 1,5 tygodnia przerwy spowodowanej chorobą, ale wyszło nawet nieźle. Czas jazdy sprzed dwóch lat poprawiony o 21 minut, a czas z postojami o ponad godzinę ;) Szkoda, że nie udało się utrzymać średniej powyżej 25km/h. Na ostatnim odcinku pod wiatr średnia spadła o pół kilometra, ale i tak jestem zadowolony bo pojechałem na maxa, szybciej już naprawdę nie dałbym rady.
Rano ustawka z Grzegorzem, a potem trasa na Kiezmark i powrót dziurawą stroną Wisły. Tempo jak dla mnie zawrotne. Często nie mogłem się utrzymać na kole. Niechcący wyszedł z tego niezły trening ;) No i wreszcie zmęczyłem 10 000km na bikestats.
Dzisiaj tylko w trzech, ale wycieczka i tak się udała. Inni chyba boją się deszczu ;) Pod koniec złapała nas taka ulewa, że nie widziałem drogi przed sobą, ale dojechalismy bez przerw. Nawet szybko się jeździ w deszczu.
Mimo niepewnej pogody, pojechaliśmy dzisiaj w sześciu. Pierwszy raz deszcz złapał nas jeszcze przed wyjazdem z Tczewa. Schowaliśmy się pod wiaduktem w Szpęgawie. Potem dogoniliśmy chmurę w Ełganowie, ale to były ostatnie krople deszczu jakie dziś widzieliśmy. Dalej już piękna, upalna pogoda. Wykąpaliśmy się w Jeziorze Krawusińskim w Bożympolu Królewskim. Woda juz cieplutka ;D Do domu przez Skarszewy, gdzie odbyliśmy wizytę w mojej ulubionej biedronce. Szkoda, że tak mało kilometrów wyszło, ale przy takiekj dynamicznej pogodzie ciężko zdecydować się na dalszy wyjazd.
Wreszcie dałem radę się zmobilizować i wyjść na rower. Ten miesiąc jest tragiczny pod tym względem. Mam nadzieję, że przyszłotygodniowa wycieczka do Grudziądza, którą planuje, dojdzie do skutku. Dzisiaj w towarzystwie pana Stasia, pana Henia, Wojtka i Patryka, pojechalismy do Wirtów, wykąpać się w Jeziorze Borzechowskim. Oczywiście ja nie wziąłem nic na przebranie i nie wszedłem do wody, ale już niedługo zaczynam sezon pływania ;) Spowrotem okrężną drogą przez Lubichowo, Skórcz i Pelplin takze wyszło nawet sporo kilometrów. Do Grudziądza tylko 75 kilometrów w jedną stronę, więc spokojnie powinienem to przejechać.