blog rowerowy

informacje

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sastre19.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:455.86 km (w terenie 10.50 km; 2.30%)
Czas w ruchu:21:01
Średnia prędkość:21.69 km/h
Maksymalna prędkość:48.91 km/h
Suma podjazdów:2251 m
Maks. tętno maksymalne:184 (93 %)
Maks. tętno średnie:151 (76 %)
Suma kalorii:7397 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:227.93 km i 10h 30m
Więcej statystyk

Tczew-Sztum-Pasłęk-Morąg-Ostróda-Iława-Susz

Środa, 12 czerwca 2013 Kategoria >100, >200, sam
Km: 230.96 Km teren: 0.50 Czas: 10:28 km/h: 22.07
Pr. maks.: 48.91 Temperatura: 26.0°C HRmax: 184184 ( 93%) HRavg 151( 76%)
7397: 7397kcal Podjazdy: 1431m Sprzęt: Kellys Axis Aktywność: Jazda na rowerze
Kierunek wschodni ostatnio cieszy się u mnie powodzeniem to też na rekordową trasę wybrałem się właśnie tam by przy okazji zaliczyć parę nowych gmin. Wyjechałem o 5 rano, jadąc wzdłuż Wisły musiałem przedzierać się przez mgłę, ograniczającą pole widzenia do kilku metrów. Dopiero w Sztumie okulary przestały mi parować. Za Sztumem przywitały mnie dziury, które jak to na wschodzie towarzyszyły mi już do końca wycieczki. Pierwszy dłuższy postój miałem w Pasłęku po 105 km. Od tej pory jechało się ciężej. Zwłaszcza, że do Morąga droga praktycznie cały czas się wznosiła. Potem robiłem już tylko krótsze przerwy bo tak najlepiej mi się jeździ. Zawsze, gdy robię sobie więcej postojów to nie mogę odnaleźć swojego rytmu i wtedy bardziej się męczę. Plan był taki żeby z Iławy wracać pociągiem do Malborka i stamtąd już rowerem do domu, ale przez to, że zbyt wcześnie wyjechałem musiałem czekać 2 godziny na pociąg. W międzyczasie zadzwonił tata z propozycją powrotu samochodem na co bez trudu się zgodziłem ;) Pojechałem więc dalej i w Suszu się spotkaliśmy.

Dzisiejsze rekordy:
- życiówka pobita o 5 kilometrów
- najdłuższa odległość od domu na rowerze
- rekord sumy przewyższeń poprawiony o ponad 200 metrów
- najwięcej spalonych kalorii

Dzisiaj testowałem też nakładkę żelową na siodełko i zdała egzamin. Myślę, że 300 kilometrów w tym roku jest realne.

http://www.endomondo.com/routes/202692095

Droga przez Mątowy Małe © sastre


Śluza w Białej Górze © sastre


Droga z Białej Góry do Sztumu © sastre


Zamek Krzyżacki w Sztumie © sastre


Jezioro Sztumskie © sastre


Pasłęk © sastre


Amfiteatr w Ostródzie © sastre


Jezioro Drwęckie w Ostródzie © sastre


Żegnamy Iławę © sastre

200 kilometrów po raz pierwszy

Środa, 17 sierpnia 2011 Kategoria >100, sam, >200
Km: 224.90 Km teren: 10.00 Czas: 10:33 km/h: 21.32
Pr. maks.: 47.60 Temperatura: 23.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 820m Sprzęt: Kellys Axis Aktywność: Jazda na rowerze
Dwieście kilometrów siedziało w mej głowie od początku roku. Czekałem tylko na urlop i odpowiednią pogodę. Jak wskazywały prognozy środa miała być idealnym dniem do jazdy na rowerze i okazało się, że rzeczywiście tak było. Prawie bezwietrznie, do tego słońce i nie za wysoka temperatura. Za cel postawiłem sobie zdobycie za jednym zamachem Świecia i Grudziądza. Miało wyjść lekko ponad 200 kilometrów, ale nie wliczyłem w to szwędania się po mieście i zgubienia drogi przed Świeciem, dlatego wyszło trochę więcej.
Wyruszyłem z domu chwilę po 5 rano. Ciężko było się rozbudzić, ale odrobina Led Zeppelin w słuchawkach od razu pomogła. Postanowiłem, że wezmę mp3 ze sobą. W perspektywie miałem kilkanaście godzin w trasie i zero towarzystwa, a dzięki muzyce czas mija trochę szybciej. Była na tyle cicha, że słyszałem każdy samochód jadący za mną. Jeszcze zanim wyjechałem z Tczewa spotkałem przy drodze kolegę z liceum. Okazało się, że chce w jeden dzień dojechać stopem do Zakopanego. Mam nadzieję, że mu się udało. Życzyliśmy sobie nawzajem powodzenia i pojechaem dalej. Z początku nie mogłem się rozkręcić, jechałem cały czas poniżej 20 na godzinę, ale od Pelplina stopniowo jechało mi się coraz luźniej. Wzorem mojej pierwszej setki, na dwusetke postanowiłem porobić trochę zdjęć żeby miec coś więcej z tego niż ból kolan. Jakość pewnie tragiczna, ale tak to jest jak zdjęcia trzeba robić kalkulatorem ;)


Katedra w Pelplinie o świcie

Pierwszy, krótki postój zrobiłem w Skórczu. Od tamtej pory wkroczyłem w całkowicie nieznane mi tereny. Zdałem sobie sprawę, że teraz już wszystko jest tylko w mojej głowie. Do Warlubia prawie cały czas przez las. Za Warlubiem się trochę pogubiłem. Okazało się, że wbrew temu co pokazują google, nie wszystkie drogi w tych rejonach są asfaltowe. Pojechałem przez las, ale postanowiłem, że wrócę i spytam się kogoś o drogę. W Buśni pod sklepem znalazłem dwóch raczących się tutejszymi specjałami panów, którzy wytłumaczyli mi jak lasem dotrzeć do Jeżewa.

Niewielki próg skalny w korycie potoku, płynącego przez Buśnię.

Dojechałem do Jeżewa, a stamtąd już prosto do Świecia. Nie do końca pojechałem planowaną trasą to też w Świeciu zamiast 105 kilometrów miałem już wykręcone 115. Trochę się pokręciłem po mieście, robiąc kilka zdjęć i wyruszyłem na poszukiwanie drogi do Grudziądza.

Wreszcie Świecie.


Kościół pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli w Świeciu.


Tablica upamiętniająca, zesłanych na Syberię mieszkańców Świecia.


Kościół farny w Świeciu, kórego budowa rozpoczęła się w XV wieku i trwała ok. 100 lat.


Zamek krzyżacki w Świeciu


Kellys na tle zamku

Na drodze ze Świecia do Grudziądza znajduje się trasa szybkiego ruchu, na którą rower nie ma prawa wstępu, więc trzeba było kombinowac jak ją ominąć. Okazało się, że wzdłuż S1 biegnie dobra asfaltówka, która jednak po paru kilometrach odbija od głównej drogi. Wpieprzyłem się więc w jakąś polną drogę, która robiła się coraz węższa. Ku mojemu zdziwieniu po paru minutach znalazłem się przy DK1, w miejscowości Wiąg, gdzie można już jechać rowerem. Odetchnąłem z ulgą, że nie muszę się cofać i pojechałem dalej. Na odcinku do Dolnej Grupy bałem się jak cholera. Zwłaszcza w Nowych Marzach, gdzie jest węzeł autostrady A1. Więcej tam tirów niż osobówek. Oprócz mnie nie było tam nikogo na rowerze, a to chyba o czymś świadczy. Zakazu jazdy rowerem nie widziałem, ale gdyby był to chyba bym się nie zdziwił. Do Grudziądza dojechałem mając na liczniku prawie 150 kaemów, czyli o 20 więcej niż planowałem tam mieć. Do tego kilkanaście kilometrów walki o życie na krajowej jedynce także miałem już dość ;P Kompletnie nie chciało mi się już zwiedzać Grudziądza. Zwiedziłem jedynie Netto, gdzie zrobiłem zakupy. Szkoda bo miasto jest bardzo ładne, może kiedyś przejade się tylko do Grudziądza.
Słabo widoczna panorama Grudziądza, zrobiona z mostu na Wiśle.

Wreszcie przyszedł czas powrotu. Do Nowego dojechałem boczną drogą, oszczędzając sobie sporego odcinka DK1. W Nowem po 170 kilometrach, czekał na mnie podjazd pod ulicę Podgórną. Nazwa jak najbardziej do niej pasuje. W ogóle na podjazdach się oszczędzałem. Za to na płaskich fragmentach, do samego domu długo nie schodziłem poniżej 30 km/h. Oszczędzałem nogę na początku i przyniosło to efekty. Jak już wiedziałem, że mam prostą drogę do domu i tylko 50 kilometrów to tak mnie to zbudowało, że dojechałem już bez postojów.
Szczerze mówiąc myślałem, że będzie ciężej. Dzięki mp3 pierwsza setka zleciała mi w mgnieniu oka. Dzięki dobremu rozłożeniu sił nie miałem żadnego kryzysu. Okazało się, że 200 kilometrów to bariera tylko psychologiczna i byłem w stanie ją pokonac bez większych problemów. Jak dotarłem do domu, nie mogłem uwierzyć, że tyle przejechałem. Nie znaczy to, że było łatwo. Póki pedałowałem bolał mnie tylko tyłek, po paru godzinach dopiero poczułem jak duży był to wysiłek dla kolan. W moim odczuciu jeśli dzień będzie dłuższy i ktoś będzie mi towarzyszył 300 kilometrów jest spokojnie do machnięcia nawet przy moich obecnych możliwościach.
Życiówka poprawiona o 86 kilometrów, do tego przekroczyłem 3000 kilometrów w tym sezonie co już jest zdecydowanie moim rocznym rekordem. Przekroczyłem także rekordowe 700 kilometrów w miesiącu i brakuje mi niecałych 300 do planowanego 1000 w ciągu miesiaca. Przewyższenie ponad 800 metrów to także mój nowy rekord. Teren był raczej płaski, ale ilość kilometrów złożyła się na to, że wyszło tego sporo. Okazało się zarazem, że jest to mój wpis na bikestats numer 100. Nie planowałem tego, ale tak się akurat złożyło. Niektórzy mają tyle wpisów w 3 miesiące, mi zajęło to ponad 2 lata ;D Ważne, że ciągle wciagam się w rowerowanie, jeżdżę coraz częściej i dłużej. Dzisiejszego poczucia dumy z siebie już nigdy nie zapomnę. Strach pomyśleć co bedzie za kilka lat.

kategorie bloga

Moje rowery

Kellys Axis 12624 km

szukaj

archiwum